o itske
Imię: ITSKE v. d. 's-Gravenschans
Data urodzenia: 16.04.2007
Płeć: suka
Matka: EELKE v.d. 's-Gravenschans
Ojciec: CO v.d. Molengors
Wzrost: 59cm
Waga: 25kg
Umaszczenie: złote pręgowane
HD: A1
Testy psychiczne: zaliczone
Wyszkolenie: agility, posłuszeństwo podstawowe i zaawansowane, IHT TS2
Osiągnięcia sportowe: Obedience "0" (96/100p), HWT (77/100p), IHT TS1 (63/75p), IHT TS2 (oc. dosk)
Osiągnięcia wystawowe: Mł. Ch. Pl., Ch. Pl., Zw. Kl. '08 i '11
RODOWÓD

Jaki jest mój pies? Jaka jest Itske?

Wydawałoby się, że to łatwe pytanie, przecież opowiadam o nim każdemu, kto chce słuchać. A jednak....jak naprawdę go postrzegam, jak on patrzy na nas, jak się czuje?

Rok 2007/2008
Wstęp przydługi i osobisty
Icek to pierwszy pies dużej rasy, którego mam od szczeniaka. Poprzednie psy były już dorosłe, albo prawie dorosłe, kiedy trafiły do mnie, dwu letnia suka ON wzięta ze schroniska, po przejściach – wybite oko, połamane żebra, a przy tym kochana, mądra i opanowana oraz półtora roczna suka też Onka, która znudziła się właścicielom po półtorej roku – teraz jedna już nie żyje, a druga ma prawie 14 lat – zapadła więc decyzja, że kupuję psa. Psa, który mnie zmusi do porządnej porcji ruchu (a moje serce tego wymaga), obszczeka obcych za płotem, będzie towarzyszem wypraw do lasu. Nie miało to być kolejne psie nieszczęście z przejściami, ale radosne, ufne zwierzę. Niedawno zmarł mój najukochańszy pies pinczer miniaturowy, więc nowy nie mógł być podobny. A i osobiste dziecko tłumaczyło – „mamo, za rok wyjadę na studia, musisz zostać z dużym psem”. I wybrałam owczarka holenderskiego – bo w opisach czytałam, że wierny, energiczny, wesoły, towarzyski, mądry, a i snobizm mój doszedł do głosu (po raz kolejny - w domu już jest chiński grzywacz), chciałam mieć psa, jakiego ma w Polsce niewiele osób. Czekałam na psicę pół roku, krycie, ciąża, odchowanie u hodowcy.... pojechałam w sierpniu do Holandii - zobaczyłam, zakochałam się i przywiozłam.
No i.... i w międzyczasie zmarł mój ojciec, została sama schorowana mama, zmieniłam pracę, na o wiele bardziej czasochłonną, mieszkam na wsi z córką, mąż w Warszawie

Ja
- nie mam tyle czasu, ile bym chciała, Icek zostaje na długo sam w domu
- ruch na co dzień: wczesnym rankiem półgodzinny spacer czasem połączony z zabawą, po pracy godzina hasania po polach, w lesie lub nad jeziorem, przed snem zabawa w ogrodzie,
- mieszkam na wsi, pracuję w Gdańsku – dojazdy zajmują dużo czasu, jak wracam, jest już ciemno. Nie ma na wsi miejsc oświetlonych, skwerków z latarniami, zostaje marsz przez pola przy latarce, chciałam biegać po cmentarzu (zawsze jaśniej, bo palą się znicze), ale psica warczy w cmentarnej bramie i absolutnie odmawia wejścia, choć na ogół się nie boję, to przechodzą mnie ciarki i nie ciągnę jej na siłę
- jeździłyśmy do Gd. do psiego przedszkola, potem na kurs posłuszeństwa i choć Pani prowadząca bardzo miła, to półtorej godziny chodzenia w kółko z rytmicznym „równaj, równaj” męczyło mnie i suńkę, nauczyła się siadać, zostawać na chwilę, woli przy nodze chodzić bez smyczy
- mam wyrzuty sumienia, nie tak miało wyglądać nasze wspólne mieszkanie, do starej pracy mogłabym ją zabierać, w nowej jest to niemożliwe
- jestem z niej dumna, uwielbiam się z nią bawić, a nawet czasem spać (pod warunkiem, że nie piszczy mi nad uchem pluszakiem), młoda jest niezwykle energiczna, lubi bawić się z psami, czasem jest zbyt brutalna i żywiołowa i nie wszystkie psy to znoszą, ma ulubionego kumpla mixa owczarka – ale jak to na wsi bywa, kumpel ma rzadko wolne od budy, a psie przybłędy, które cały czas rezydują dokarmiane w naszym ogrodzie są zbyt drobne na dzikie harce z chińczykiem nieustannie się kłócą
- kota kocha – jak na nią patrzę, jak nie patrzę, to wyciera nim podłogi
- szczura toleruje
- koń to groźne zwierzę, które należy traktować z szacunkiem i z pewnej odległości, za to kozy! O te kozy to fajny obiekt do zaganiania
- to ja jestem trochę wychowywana przez psicę, nie jestem konsekwentna i systematyczna w pracy z nią, czasem zbyt zmęczona, a młoda doskonale wychwytuje moje błędy
- szybko się nakręca, ale też potrafi być cierpliwa - i jest jednym z najinteligentniejszych psów, z jakimi miałam bezpośredni kontakt, w lot łapie o co chodzi, ale cwaniara wie, jak mnie rozmiękczyć
- czuję się z nią trochę jak młoda matka – „boję się dotknąć i wykąpać”, z innymi psami potrafiłam postępować, były dobrze wychowane i bez problemowe, a teraz nowe dziecko po latach przerwy – oj, stres a jednocześnie większa uwaga na psa, większa odpowiedzialność

Itske
- jak przyjechałam do nowego domu (a jechałam 14 godzin i byłam bardzo spokojna) od starszej dużej suki na dzień dobry dostałam zębami, teraz znam swoje miejsce w szeregu,
- na początku pańcia mi ustępowała – hura, to ja tu rządzę! .... a jednak nie, to pańcia rządzi, ale czasem to jeszcze sprawdzam
- mam masę zabawek – najbardziej lubię sznury (mogą być od żelazka, nie rozumiem dlaczego akurat tego sznura nie można obgryzać?) i piszczące pluszaki, zawsze w sklepie potrafię wyżebrać kupno następnej zabaweczki
- długo sama siedzę w domu z jakimś obrażonym i warczącym łysym dziwadłem, z nudów i samotności obgryzam buty pańci – a że mam dobry gust wybieram te najdroższe, ostatnio zerwałam karnisz, i uważam, że bez karnisza i firanek jest fajniej, można siedzieć na parapecie i oglądać ulicę
- jak było lato i jesień chodziłyśmy nad jezioro, w wodzie mogę siedzieć godzinami, według pańci teraz jest za zimno i pańcia nie pozwala mi już tak długo siedzieć w wodzie, wbiegam więc do niej galopem i jak już się popluszczę to udaję, że dopiero teraz słyszę, jak mnie woła, jak nie ma wody, to słyszę i reaguję od razu. Na ogół słucham co do mnie mówi, ale czasem mówi bez sensu i zmienia zdanie, więc nie wiem, co mam w końcu robić i czego ode mnie chce
- wieczorem szaleję, zabieram pańci gazetę, rozmawiam z nią przez komórkę, skaczemy po kanapie, tarzamy się razem na podłodze, chodzimy na spacery i bawimy się piłką w ogródku, najciekawsze są weekendy, przyjeżdża pan i jeździmy do kumpli poszaleć – tylko szkolenie było czasami nudne, za to po szkoleniu można było galopować po plaży
- ostatnio kupili mi kaganiec – zgroza!
- uwielbiam wylegiwać się przed kominkiem a jeszcze jak mnie drapią po brzuchu, mmmmm cudnie
- a jeszcze bardziej lubię ganiać po polach za piłką, nie odbiegam daleko, muszę widzieć i słyszeć pańcię, jak na drodze jest coś strasznego – np. wielka szeleszcząca siatka, to mogę się schować za nogami pańci, ale też ją bronię, przed dziwnymi facetami z grubym karkiem, w lato, jeden na mnie krzyczał i na pańcię i na innych ludzi, strasznie machał rękami, to zabrałam mu ręcznik, którym był owinięty, pańcia kazała oddać ręcznik, ale była zadowolona i inni ludzie mnie chwalili i głaskali, chyba nie lubią tego pana,
- czasem wolę zabawę z pańcią niż z kumplami
- zawsze mam dobry humor i każda okazja jest dobra, aby się pobawić
- pańcia nie pozwala obszczekiwać dzieci, a one tak fajnie piszczą jak szczekam
- ludzie w mieście na ulicy mnie nie obchodzą, za to jak idziemy po lesie, to sprawdzam, kto nas mija i czasem dla ostrzeżenia poszczekam
- lubię w nocy ssać rogi poduszki, albo ucho kota, kot nie zawsze się zgadza
- lubię jeździć samochodem, bo zawsze potem dzieje się coś ciekawego, w ogóle lubię jak jest ciekawie i coś się dzieje!

Rok 2015/2016

Najtrudniejsze z holendrem jest pierwszych pięć lat, potem jakoś leci :)

Jaka jest ośmioletnia Itske? Absolutnie zrównoważona i godna zaufania. Jeździ ze mną do przedszkoli i szkół ucząc dzieci jak zachowywać się przy psie, jak o niego dbać. Kocha pasienie (wtedy wstępuje w nią dawny pełen energii i zapału młody pies :)).
Kocha gości, można ją wszędzie zabrać, umie się zachować w samochodzie, pociągu, autobusie, restauracji. Na spacerach trzyma się blisko, odwoływalna, nawet jak jej sarna pryśnie przed nosem. Cały czas chętnie się uczy, bawi i jak zawsze kocha bliskość człowieka. Jest właściwie bezproblemowa. Pies do biegania i na kanapę. Zawsze gotowa na nowe, łatwo adaptująca się do okoliczności, akceptująca wszystko byle ze swoimi ludźmi :)


« wstecz

Copyright © 2011 Beata Zdrowowicz

Projekt i wykonanie: KAMVIS.COM